Ostatnie wydarzenia związane z działaniami prowadzonymi przez Państwową Komisję Wyborczą przywołały nieco zakurzone określenie "leśne dziadki". Sformułowanie to było wielokrotnie używane na określenie niekompetencji, braku znajomości realiów i anachroniczności postępowania członków tej szacownej instytucji. O ile znaczenie jest jasne (ktoś, kto nie jest na bieżąco, myśli lub działa w sposób odbiegający od obecnej rzeczywistości), o tyle pochodzenie tego zwrotu nie jest już tak oczywiste. Wyjaśnimy ten problem.
Prof. Mirosław Bano, leksykograf i autor słowników, poradników językowych i szeregu innych prac na Uniwersytecie Warszawskim nie jest w stanie wskazać jednej, konkretnej genezy. Według niego tropy mogą prowadzić do "leśnego dziada" lub Leszy - słowiańskiego demona z lasu. O ile interpretacje naukowca są ciekawe, to mają one pewną wadę wynikającą z braku powiązań semantycznych pomiędzy oboma wyrażeniami. W potocznym użyciu termin "leśny dziadek" jest używany do opisania weterana wojny partyzanckiej, który spędził dzieciństwo w lesie i zanudzał swoje wnuki opowieściami z przeszłości. Istnieje jeszcze trzecia hipoteza, która wydaje się być najbardziej trafna. W wielu wspomnieniach dotyczących II wojny światowej, a konkretnie kampanii wrześniowej, autorstwa Bohdana Arkta, Wacława Króla, Stanisława Skalskiego, Władysława Klisielewskiego i innych, wspomina się, że wysocy rangą polscy oficerowie ukrywali się w pobliżu granicy polsko-rumuńskiej, ale nie mieli dobrego oglądu sytuacji. Każdy z nich miał solidny kamuflaż, wykonany z tego, co dostarczał las. Wyglądali jak leśne stwory z bajki. Młodzi żołnierze, którzy się na nich natknęli, od razu zaczęli nazywać ich "leśnymi dziadkami".
To tłumaczenie jest możliwą teorią na temat pochodzenia tego dziwnego wyrażenia. Problem, jak przetłumaczyć ten zwrot na angielski lub jakikolwiek inny język, to zupełnie inna sprawa. Nawet wykwalifikowany tłumacz przysięgły miałby trudności.